Historia pana M. czyli … Pangrysa
Dawno, dawno temu, czyli tak naprawdę w roku 2012, napisałem dla koleżanki poznanej na HotZlotach DP, czyli dla Strzałeczki :D, wpis blogowy o mojej przeszłości. Paradoksalnie. „jej” wpis został oceniony bardzo wysoko przez Redakcję i uzyskał wyższe oceny i został nagrodzony w konkursie blogowym.
Ot, paradoks tamtych czasów … 😀 Notabene Tak naprawdę były to aż trzy wpisy, ale połączyłem to w jeden wpis. Zapraszam więc do lektury.
Pan M. urodził się w pamiętnym roku, w którym wrocławska Mera opracowała ośmiobitowy mikrokomputer MOMIK 8B. Na świecie pojawił się pierwszy komputer osobisty z systemem graficznym o nazwie Xerox Alto a pradziadek dzisiejszego Internetu, czyli ARPAnet zalicza pierwsze międzynarodowe połączenie z University College of London.

Pangrys w roku 1979
Pan M. przyszedł na świat w mieście, gdzie do dziś stoi najmłodszy zamek w Europie, Zamek Cesarski, w który nawet Cesarz bywał, oraz Zamek Królewski :). Pan M. dorastał nieświadomy faktu, że otaczający nas świat wkracza w nową erę, w Erę Cyfrowego Świata. Wychowywał się w starej dzielnicy, z bardzo starymi kamienicami i przestrzennymi podwórkami, które stwarzały pole do aranżacji niesamowitych miejsc do zabawy.

Gdy Pan M. szedł do szkoły, na świecie pojawił się 8088, 16-bitowy mikroprocesor firmy Intel z szyną danych 8-bitową, a w USA trzech studentów stworzyło USENET, który notabene, istnieje po dziś dzień. Było to w czasach, gdy na apelu w szkole trzeba było wychwalać tzw. Polskę Ludową, a 150 m od szkoły istniał Rynek Łazarski, na którym kwitła nieskrępowana odmiana kapitalizmu. Tutaj pojawiały się nowinki z Zachodu, które młody Pan M. mógł tylko obejrzeć… Na świecie pojawił się MS-DOS mało znanej firmy Microsoft, a w naszym „najweselszym baraku z obozu” zaczęła się moda na zegarki elektroniczne, zegarki elektroniczne z melodyjkami a nieco później zegarki z kalkulatorem. Posiadanie zwykłego zegarka z klasycznym cyferblatem było wtedy passé i czasem lepiej było chodzić bez zegarka niż narazić się na drwinę, że jest się reliktem zapomnianej historii.
Ot, takie czasy …

W roku, w którym pojawił się 80386, pierwszy 32-bitowy mikroprocesor firmy Intel a Microsoft dzielnie ogłasza premierę pierwszego graficznego środowiska pracy z rodziny Windows – Windows 1.0, u kolegi z klasy Pana M. a raczej u rodziców kolegi, pojawił się ZX Spectrum. Z wypiekami na twarzy Pan M. i koledzy ustawiali listę odwiedzin by, choć parę chwil spędzić przy tym cudzie techniki. Wtedy Pan M. poznał takie gry jak Deathchase, Manic Miner czy Commando, które zrobiły na nim olbrzymie wrażenie. W owych ponurych czasów, gdy w telewizji był tylko jeden kanał, a drugi był włączany na parę godzin w weekendy, telefon stacjonarny był dobrem luksusowym i wynikiem zaradności i przedsiębiorczości właściciela, jedną z rozrywek, nie tylko dla równolatków pana M. były salony gier.

Pan M. przepuszczał wszystkie swoje oszczędności na Skrzydlata Polskę i właśnie na salony gier. Była to namiastka zachodniego stylu życia i odskocznia od szarości zwykłego życia przerywanego z czasem eksplozją rosyjskiego telewizora czy kolejnymi starciami demonstrantów na 1 maja czy na 22 lipca … Nałóg raczej Panu M. nie groził, środki, jakie przeznaczał na gry w Salonie były zbyt skromne by wpaść w szpony uzależnienia ? wszak wokoło niego działo się tyle ciekawych rzeczy, gry nie mogły mu przesłonić rzeczywistości.

Na zachodzie debiutuje Windows 2.0, swą premierą ma Amiga 500, w Polsce po raz pierwszy swój koncert zagrała Metallica a w domu bohatera opowieści pojawia się Atari 800XE, która dość mocno namieszał w życiu Pana M. Niestety nie był to jego egzemplarz ?, Ciotka Pana M. kupiła okazyjnie sprzęt na wspomnianym wcześniej Rynku Łazarskim, jako prezent gwiazdkowy. Kupiła go okazyjnie, ale w miesiącu lipcu, więc trzeba było gdzieś go trzymać do tego czasu. Widząc u Pana M. mnóstwo czasopism typu Bajtek czy Młody Technik, zaproponowała mu by rozgryzł ten sprzęt i załatwił parę gier, na co Pan M. chętnie przystał oraz zaopiekował się Atarynką aż do Świąt Bożego Narodzenia.

Marzenia się spełniają a dla Pana M. było to jak uśmiech losu i choć miał świadomość, że ta przygoda nie potrwa wiecznie to stwierdził, że maksymalnie wykorzysta czas by poznać możliwości Atari.
Poświecił kasety magnetofonowe z albumami Kinga Diamonda i Mercyful Fate by nagrać na nich gry i inne programy. Tak, Atari nie miał stacji dysków, która czasem kosztowała niemal tyle samo, co sam komputer, najtańszym oraz najbardziej powszechnym nośnikiem magnetycznym była zwykła kaseta magnetofonowa. Na takiej kasecie tzw. 60 minut można było zmieścić od kilku do kilkunastu gier/programów, choć zdarzały się kobyły, że na jedną stronę kasety mieściła się tylko jedna gra. Trzeba było swoje odczekać aż się grę wczytało do pamięci Atari, rekordzistę w tym temacie, czyli sławną F-19 wgrywało się nawet 45 minut. Jak gra się zwiesiła by dalej pograć i tak trzeba było grę wgrać ponownie. Gry wtedy zdobyło się na straganach, bazarach lub przegrywało od znajomych. Prawami autorskimi nikt się nie przejmował, bo wtedy nikt nie miał pojęcia, że coś takiego istniej. Ba, gry i programy były puszczane w Polskim Radiu by móc je samodzielnie nagrać na swoje kasety.
Te parę miesięcy z Atarynką odcisnęło piętno na Panu M. i obudziło jego zamiłowanie do komputerów, które trwa do dziś.

Rok później, gdy cały, tak zwany, Blok Wschodni zaczął się walić jak domek z kart, zaczynają się zmiany ustrojowe i choć wtedy nikt z tego nie zdawał sobie sprawy a już na pewno nie Pan M. zaczynał się całkowicie nowy rozdział w życiu bohatera naszej opowieści. W wyniku tych nieoczekiwanych zmian jego życie szybko uległo dość poważnym zmianom. Pojawia się MS-DOS 5.0, od roku można też cieszyć się nowym Windows 3.0 a Linus Torvalds zaczyna pracować nad pierwszą wersją Linuksa a Pan M. nieświadom powyższych zdarzeń, jedzie na Monster of Rock do Chorzowa gdzie grają Queensryche, Metallica i AC/DC.
Po powrocie ze wspaniałego koncertu w Chorzowie Pan M. odkrył, że coraz częściej jego znajomi zostają posiadaczami komputerów PC. Pojawiają się przywożone głównie z Berlina Zachodniego, nowe modele Amigi, Atari czy wreszcie PC klasy 286/386/486. Coraz powszechniejszy staje się dostęp do oprogramowania czy gier, które w Polsce stają się łatwiej dostępne. Oczywiście mówimy o tak zwanych „bezlicencyjnych kopiach”, czyli po prostu pirackich kopiach, tylko że wtedy Pan M. jak i zdecydowana większość maniaków komputerowych nie do końca rozumiała zasad Prawa Autorskiego. W tych czasach legalna sprzedaż oprogramowania dopiero raczkowała, a nawet gdyby człowiek chciał coś kupić, to naprawdę niewiele punktów oferowało legalne oprogramowanie i w dodatku wybór był mocno ograniczony.
No i nie zapomnijmy, że ówczesne ceny były lekko niebotyczne. Choć z drugiej strony patrząc, przy średnich zarobkach ok 2 milionów starych złotych, (czyli dwieście dzisiejszych złotych) zakup całego komputera z monitorem, klawiaturą i myszą w cenie 40 starych milionów, (czyli 4 tysiące dzisiejszych zł) był dość mocnym nadwyrężeniem budżetu (sprzedaż ratalna dopiero stawiała pierwsze kroki), ale mimo to sprzedaż komputerów gwałtownie rosła. I jak się słusznie domyślacie, raczej nie przekładało się to wtedy na wzrost sprzedaży legalnego oprogramowania. Bo tak naprawdę, kto wtedy wiedział, co jest legalne a co nie??

Na świecie pojawia się tytuł, który już niedługo przejdzie do legendy i wyznaczy standardy na długie lata-Wolfenstein 3D. Tak się złożyło, że najbliżsi przyjaciele Pana M., czy sławni Bracia B., za zarobione pieniądze w wakacje, na targowisku przy zachodniej granicy, nabyli właśnie komputer 486DX2. Na tamte czasy absolutnie topową maszynę, która odciśnie swoje piętno na Panu M. To dzięki Braciom B. Pan M. poznał obsługę DOS-a, Norton Commandera, TAG-a, Word-a oraz wielu innych ciekawych programów. Oczywiście prym wtedy wiodły wszelakie gry. Wielu z Was pewnie pamięta, ile godzin się spędzało przy symulatorze SU-25, Silent Service, Wolfenstein, DOOM czy np. UFO. Kto pamięta zabawy z komendami „echo off” czy „prompt”. Przy korzystaniu z DOS-a potrafiły zapędzić w kozi róg, mniej zaawansowanych użytkowników. Przykładowo, wpisywało się komendę prompt [spacja] dowolny tekst jak np. znowu cię zabili?? i przy wyjściu z gry czy programu nie pokazywało się C:> tylko nasz tekst „znowu cię zabili??”.
Mina nieświadomego usera była naprawdę bezcenna :).

Na świecie pojawia się pierwsza graficzna przeglądarka internetowa, czyli Mosaic i ukazuje się FreeBSD 1.0 a u kolejnego kolegi Pana M. czayli Sławka, pojawiła się Amiga 600 z dwoma joystickami oraz ogromnym na tamte czasy, 26 calowym telewizorem egzotycznej marki Finlux. Godzinami walczyli w pojedynkach powietrznych w „DogFight” przerywając sobie na monotonie poszukiwania japońskiej floty w grze „Silent Service” oraz naturalnie po prostu na posiłki.

W tym samy roku pojawił się u Pana M. w domu daleki i prymitywny przodek dzisiejszych konsol, obiekt marzeń i w cenie, na która mógł sobie pozwolić niemal każdy. Konsola PEGASUS

Konsole z rodziny Pegasus był pirackimi, nielicencjonowanymi klonami japońskiej konsoli Family Computer (Famicom) od Nintendo (znanej poza Japonią jako NES). Dostarczany zazwyczaj z kartridżem z malowniczym opisem „999 in 1” czyli 999 gier w jednym kartridżu, co okazywało się niezłym chwytem reklamowym, bo zazwyczaj tych gier było kilkadziesiąt a reszta to były klony tych kilkudziesięciu z np. inną ilością żyć czy użyciu np. innych kolorów. Takie gry jak Contra, Super Mario Bros, Bomber Man czy Tank 1990 opanowały wiele polskich domów, dając odrobinę rozrywki w tych trudnych, ale jakże ciekawych czasach, w czasach tzw. „przemiany ustrojowej”.

W USA dwóch doktorantów fizyki na Wydziale Inżynierii Elektrycznej Uniwersytetu w Stanford czyli David Filo i Jerry Yang tworzą Yahoo!. Pojawia się wersja 1.0 jądra Linux i świat obiega sensacyjna wieść o bankructwie legendarnej firmy Commodore a Pan M. dzięki wstawiennictwu młodszego z Braci B., zaczyna pracę w ZETO (Zakład Elektronicznej Techniki Obliczeniowej) w dziale SEKS :). Tak, to nie żart, był to skrót od „System Ewidencji Kart Skorowidzowych”, a zadaniem zespołu było wpisywanie dla ZUS-u rekordów danych ubezpieczonych właśnie w Systemie Emerytalno-Rentowym EMIR-SEKS, na którym pracował ówczesny ZUS, na komputerach ELWRO Junior, czyli klonie ZX Spectrum :).

Dzień często zaczynał się od czyszczenia głowic spirytusem ale czasem pod nadzorem można było zmieniać szpule z taśmami w serwerach a potem już tylko wpisywanie kolejnych danych. Pan M. poznał wtedy pracę (a raczej orkę na ugorze) z serwerami baaardzo starej generacji, odkrywając miedzy innymi, że chłodzenie podłogowe jest świetnym miejscem na schłodzenie każdego rodzaju napoju ;).

Niestety, wraz zakończeniem kontraktu na SEKS-ie, Pan M. musiał znaleźć inną pracę, niekoniecznie związaną z komputerami, ale miłość do komputerów i przeświadczenie, że na pewno niejeden raz odcisną swoje piętno na naszym życiu, już go nie opuściło. Na świecie wybucha rewolucja, która na zawsze odmieniła oblicze komputerów, Microsoft z dumą prezentuje Windowsa 95, który tak naprawdę rozpoczął hegemonię firmy z Redmond na PC a firma SUN prezentuje język JAVA a Pan M. zmienia pracę na może nie bardzo związaną z informatyką, ale też satysfakcjonującą.

Pangrys w roku 1994
W tych latach narodził się język PHP, bez którego dzisiejszy Internet wyglądałby zupełnie inaczej. Microsoft właśnie wkroczył na drogę do opanowania serc i umysłów użytkowników komputerów osobistych a Pan M. powoli rozglądał się za stabilizacją swego życia. Podjął, więc pracę w dużym przedsiębiorstwie nie podejrzewając, że ta przygoda potrwa naprawdę długo.

Nadszedł rok 1996, po którym już nic nie było takie same… Telekomunikacja Polska uruchamia wreszcie ogólny, wdzwaniany dostęp do Internetu i świat obiegła straszna wieść o bankructwie Atari. Nr 0202122 na długie lata dla wielu stał się jedyną możliwością połączenia z siecią i trzeba od razu dodać, dość paskudnie drogą. W Polsce pojawia się też telefonia GSM, która szybko wypiera analogową telefonię komórkową NMT, czyli królującego wówczas Centertela. Powstają pierwsze polskie portale, do Wirtualnej Polski dołącza Onet.pl oraz objawienie tamtych czasów, czyli Polbox, firma, która pierwsza w Polsce zaoferowała darmowe skrzynki pocztowe. A pan M. zmienił stan cywilny, którego nie zmienił aż po dzisiejszy dzień. 😉

Pan M. oczywiście też miał darmową pocztę w serwisie Polbox, aczkolwiek z przyczyn finansowych, pocztę sprawdzał raz w tygodniu, oczywiście korzystając z Internetu w firmie, której pracował, niekoniecznie za wiedzą szefów. W owej firmie Pan M. po raz pierwszy zapoznał się z Wordem i Excelem w wersji 7, oczywiście instalowanych jak wszystko w tamtych czasach z dyskietek. Jako jedyny z załogi, dostał swoje stanowisko komputerowe, gdzie tworzył cenniki i zestawienia. Oczywiście Pan M. na swoim komputerze miał Windowsa 3.11 i jak szybko się okazało, że tylko on go używał. Pozostali woleli Norton Commandera.

Wróćmy do Windowsa 95, który szturmem zdobył komputery, ale niekoniecznie serca użytkowników. Potocznie zwano go Wirus 95 i publicznie pomstowano, że ta rewolucja nic ciekawego nie wnosi a opinia, że tandem DOS i Norton Commander jest dużo wygodniejszy do pracy i wiele bardziej funkcjonalny, była wówczas dość popularna. Windows 95 zbierał baty od tradycjonalistów i wszelakiej maści fundamentalistów, ale zwykli użytkownicy powoli zaczynali doceniać system mimo oczywistych wad i niedoróbek. No i sposób instalacji samego Windows potrafił doprowadzić do szaleństwa zwykle spokojnych ludzi. Sam system mieścił się na kilkunastu dyskietkach a jak to dyskietki … hmm … bywały dość awaryjne i lubiły gubić dane.

Jeździło się wtedy po całym mieście, wściekle poszukując, kto ma u licha działającą dyskietkę nr 8, która u nas okazała się bez danych … Oczywiście znalezienie innej działającej dyskietki, niekoniecznie musiało oznaczać, że się udało, bo ktoś mógł mieć nieco inną wersje Wirusa … ups Windowsa 95 🙂 i upragniona dyskietka nr 8 była tak naprawdę dyskietką nr 9 i zabawa trwała nadal. I wtedy powstało, tak popularne w pewnych kręgach, przekleństwo:
Obyś musiał Windowsa z dyskietek instalować 😀
Steve Jobs wraca fotel prezesa Apple a w firmie pana M. pojawiają się nowe komputery z Windows 95 zastępujące najstarsze maszyny jeszcze z procesorami 286. Microsoft wydaje pakiet biurowy Office 97, w którym poznajemy tak znienawidzonego pana Spinacza, czyli animowanego Asystent pakietu Office (zawsze bardzo mnie denerwował). Co prawda pakiet w USA ukazuje się rok wcześniej, ale w Polsce ukazuje się dużo później. Okazuje się, że mimo upływu kilkunastu lat, niestety nic się nie zmieniło w tej materii …

I nadszedł ten pamiętny rok 1998. W dalekim USA dwóch doktorantów Uniwersytetu Stanforda, Larry Page’a i Siergiej Brin zakładają Google Inc., a Bill Gates przypadkowo pokazuje publicznie BSOD, gdy podczas prezentacji nowego Windows 98, tenże się zawiesza :). Rok później ukazuje się Windows 98 Second Edition, który zawiesza się zdecydowanie rzadziej niż zwykły Windows 98 niemniej nada lubi zawisnąć bez przyczyny a Pan M. organizuje w swoim rodzinnym mieście Eliminacje do Mistrzostw Polski w Paintballu. Intel wprowadza nową rodzinę procesorów, czyli Pentium III by zdystansować sukces świetnych procesów AMD K6 a firma Sun Microsystems wydaje konkurencyjny dla Microsoft Office pakiet biurowy o nazwie StarOffice, który w przyszłości stanie się podstawą dla OpenOffice i LibreOffice. Po upewnieniu się, że rok 2000 i groźba tzw. „pluskwy milenijnej” to tylko burza w szklance wody i wbrew doniesieniom medialnym, nie przyniesie ludzkości cofnięcie do epoki kamienia łupanego, Pan M. dorasta do pewnej decyzji i zakupuje swój pierwszy nowy komputer.
Na świecie pojawia się Windows 2000 a pół roku później Windows Millenium okrzyknięty później najgorszym systemem Microsoftu, ale w Polsce króluje Windows 98 i ten trend długo nie ulega zmianie. Dotychczas Pan M. miał maszyny poskładane z wycofywanych komputerów, ale że kończył swoją dość długą przygodę z paintballem, postanowił zamienić swój turniejowy elektropneumatyczny marker na nowy komputer. Ponieważ była to umowa barterowa (marker+dopłata za komputer) Pan M. postanowił zaszaleć.Intel Pentium III 700 MHz, 64 MB RAMu, Dysk 20 GB, ATI Rage Fury, nagrywarka CD oraz ogromny na tamte czasy 17 calowy monitor firmy NEC.
Jako system – oryginalny Windows 98, za który Panu M. wielu wymawiało rozrzutność i marnotrawienie kasy. Cóż to były za czasy, filmy w formacie avi oglądało się za pomocą IrfanView. Był to czas, gdy niektórzy znajomi, z ciekawością oglądali komputer i zastanawiali się gdzie ma antenę TV lub gdzie Pan M. wkłada kasetę VHS z filmem, który właśnie oglądali na ekranie monitora. Optymalizację systemu załatwiało czyszczenie od czasu do czasu katalogu Windows/Temp, który niesamowicie się zapychał . Aż się łza w oku kręci … ze śmiechu :). Rok 2001 przyniósł kolejny system od Microsoftu, czyli Windowsa XP oraz premierę nowej rodziny procesorów Intela, czyli Pentium 4 ale tak naprawdę rok 2001 należał do innej firmy.
Tego roku miała premiera urządzenia, które na zawsze zmieniło podejście do cyfrowej muzyki. Oczywiście mówimy o iPodzie od Apple gdzie tak naprawdę firma z Cuppertino zaczyna swój triumfalny pochód z kolejnymi kultowymi iGadżetami. Rok później paru młodych zapaleńców z Wrocławia, zakłada firmę Xenium, w planach mając otwarcie dużego Vortalu z legalnym oprogramowaniem, ale jak to się skończyło to niemal każdy wie :). Pan M. jest również na owym Vortalu i nawet na jakieś Hot Zloty udało mu się załapać, komentował i publikował też swoje wpisy :).
I to tyle z mojej historii 🙂


