Wczoraj podjechałem na zakupy do pewnego dyskontu i pod wejściem do sklepu zaczepił mnie jakiś bezdomny jakich pełno pod marketami czy sklepami. Przyznam szczerze, irytują mnie namolne żebry o 50gr na chleb czy historie, że zbiera na bilet by wrócić do domu a po wyjściu z zakupami widzę takiego kolesia z winkiem tudzież innym napojem wyskokowym .
Pewnie sami dość często napotykacie takie osoby, które np. chętnie odprowadzą wasz wózek z zakupami by uzbierać pawdopodobnie na alkohol. Tutaj wygladało to całkowicie standardowo, łącznie z niedzownym zwrotem „Szefuńciu” inieco przepitym głosem. Facet wyglądał na dość steranego życiem i nadużywaniem taniego wina ale o dziwo był trzeźwy i zapytał mnie grzecznie czy mógłbym mu coś kupić …
… majonez. Nawet mały . Absurdalność i oryginalność tej prośby i fakt ze facet był trzeźwy, tak mnie zaskoczyły, że ku mojemu zdziwieniu, obiecałem mu że kupię ten majonez. I to nie jakąś podróbę ale duży półkilowy majonez renomowanej firmy. I tak też zrobiłem.
Reakcja tego człowieka mnie zaskoczyła, wręcz ze łzami mi dziękował bo będzie mógł na Święta zrobić sałatkę ziemniaczaną. I o dziwo w siatce miał tradycyjne składniki do sałatki
Słowa tego człowieka
– O Boziulku ale będę miał święta, będą mnie długo prześladować i powodować szeroki uśmiech.
Potem przyszła refleksja, może czasem niektórych ludzi źle oceniamy ??